• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Fradi Blog

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • Edu
    • XXII L.O. Jose Marti
  • FC
    • Ferencvaros
    • Hajduk Split
    • Ol. Marsylia
    • Panathinaikos
    • Sparta Praga
  • Knajpy i Pizze
    • Borpince
    • Pizzeria Topollino
    • Restauracja Budapeszt
  • Volontary
    • Pajacyk

[*] Jarosław Zabiega zginął w wypadku....

Wczoraj około godziny 22 ulicą Puławską w Warszawie pędziło ferrari 360 modena. Za kierownicą samochodu - jak mówią świadkowie - siedział znany motoryzacyjny dziennikarz Maciej Zientarski. Jego pasażerem był dziennikarz motoryzacyjny "Super Expressu", Jarosław Zabiega.

 

Wiadomo, że rozpędzony samochód podskoczył na nierówności drogi na wysokości ulicy Rzymowskiego, a kierowca stracił panowanie nad autem. Wybite z toru jazdy ferrari kilkadziesiąt metrów przejechało bokiem po trawie, po czym uderzyło w słup wiaduktu prowadzącego na Ursynów i eksplodowało.

Jechali bez pasów bezpieczeństwa

Jest już pewne, że jechali bardzo szybko. Nawet około 200 km/h - mówią nieoficjalnie policjanci. Dziennikarze testowali pożyczone auto, o którym chcieli zrobić materiał prasowy.

W chwili uderzenia o podporę - według radia RMF - kierowca i pasażer wylecieli z samochodu, bo mieli niezapięte pasy bezpieczeństwa. Według innej wersji, kierowca zdołał wydostać się z płonącego auta, a jego kolega spłonął w środku.

Z kolei inny świadek opowiada tvn24.pl, że do zmiażdżonego auta natychmiast zaczęli podbiegać kierowcy, którzy - widząc wypadek - zatrzymali swoje samochody. Gaśnicami próbowali stłumić ogień. Zdaniem tego świadka, pasażer ferrari tuż po zderzeniu jeszcze żył. "Był całkowicie przytomny, wzywał pomocy" - opisuje. Nie udało się pomóc, bo po chwili wybuchł zbiornik z benzyną.

Wiadomo, że ferrari rozpadło się na dwie części. Obie doszczętnie spłonęły.

Płonący samochód jako pierwszy zauważył patrol straży miejskiej. "Widziałem wiele wypadków samochodowych, ale ten był chyba najgorszy, z samochodu nie zostało nic" - relacjonuje w tvn24.pl jeden ze strażników.

Wciąż walczy o życie

"Pan Zientarski, przyjęty do nas wczoraj po urazie wielonarządowym w bardzo ciężkim stanie, był operowany. Jest w tej chwili w stanie stabilnym, ale nadal bardzo ciężkim. Uraz dotyczy głowy, klatki piersiowej, brzucha, kończyn i kręgosłupa" - powiedział PAP Andrzej Chmura ze Szpitala Klinicznego im. Dzieciątka Jezus w Warszawie

Lekarz podkreślił, że poszkodowany "cały czas znajduje się w stanie zagrażającym życiu". Obecnie jest badany i najpewniej w piątek czeka go kolejna operacja. Po niej lekarze wydadzą kolejne oświadczenie o stanie zdrowia Zientarskiego.

Potrzebna jest krew A RH+ dla ofiary wypadku - osoby, które mogą pomóc, proszone są o zgłaszanie się do Szpitala Klinicznego Dzieciątka Jezus w Warszawie przy ulicy Lindleya 4.

Prokurator: nie wiemy nawet, który z panów prowadził

"Rozpoczęliśmy postępowanie" - mówi dziennikowi.pl Katarzyna Dobrzańska z prokuratury rejonowej Warszawa-Mokotów. Zostanie powołany biegły z zakładu medycyny sądowej, który przeprowadzi sekcję zwłok zmarłego. "Policja przysłała już nam wszystkie protokoły z miejsca zdarzenia" - zapewnia Dobrzańska.

"Na chwilę obecną nie wiemy nawet, który z panów kierował" - tłumaczy Dobrzańska. Pod względem formalnym policja nie była tego w stanie jednoznacznie stwierdzić. "Samochód jest w takim stanie, że nie dało się wykonać nawet standardowych czynności - jazda próbna, badanie instalacji elektrycznej" - mówi dziennikowi.pl prokurator.

O tym, że kierowcą był Zientarski, mówią policjantom świadkowie, którzy widzieli go za kierownicą tużprzed tragedią.

Prokuratura chce skorzystać z nagrań z kamer monitoringu. Choć w miejscu wypadku ich nie ma, w wyjaśnieniu okoliczności pomogą nagrania z kamer na trasie, którą jechało ferrari. Jak dowiedział się dziennik.pl, na razie znaleziono zapisy z dwóch kamer. Jednak na żadnym z filmów nie można rozpoznać twarzy kierowcy.

Za spowodowanie wypadku grozi nawet więzienie.

Już teraz mówi się, że historia przypomina wypadek Otylii Jędrzejczak z 2005 roku. Wówczas w samochodzie prowadzonym przez pływaczkę zginął jej 19-letni brat Szymon. Skazano ją za to na dziewięć miesięcy ograniczenia wolności i 30 godzin miesięcznie prac na cele społeczne.

Ale pływaczka spowodowała wypadek, wyprzedzając w bardzo trudnych warunkach drogowych. Kierowca ferrari ewidentnie zlekceważył przepisy ruchu drogowego, pędził na złamanie karku przez centrum miasta, w dodatku bez zapiętych pasów.

Ile jeszcze osób musi tam zginąć?

Do wypadków dochodziło w tym miejscu już kilkakrotnie - zwraca uwagę gazeta.pl. Dwa lata temu w ciągu kilku dni zginęły dwie osoby. Ich wspólni znajomi i bliscy zablokowali wówczas na kilkadziesiąt minut pas ruchu.

Zarząd Dróg Miejskich obiecał, że zlikwiduje nierówność jezdni.

"Uznaliśmy, że usuwanie samej muldy nie wystarczy. Cała Puławska między aleją Wilanowską a ulicą Poleczki wymagała wymiany asfaltu. Roboty ruszyły w ubiegłym roku. Wtedy, w weekendy, naprawiliśmy jezdnię w kierunku centrum. W tym roku zrobimy jezdnię w kierunku Wyścigów" - tłumaczy DZIENNIKOWI Agata Choińska, rzeczniczka ZDM.

Urzędnicy zapowiadają, że stanie się to w ostatni weekend kwietnia i pierwszy weekend maja. Dziś nie mają sobie nic do zarzucenia, bo - jak podkreślają - ustawili tam znak ograniczenia prędkości do 50 km/h.

"To nie pierwszy krzyż w tym miejscu"

Okoliczności tragedii szeroko komentują internauci. Poniżej kilka komentarzy z dziennika.pl i tvn24.pl:

"Tak, o tym miejscu pamięta każdy kto choć raz przejechał tamtędy (z prędkością w granicach logiki). Ja pierwszego dnia posiadania auta przejechałam tamtędy 80 km/h i poważnie się zdziwiłam, bo wyrwało mi kierownicę z ręki (niedoświadczenie to jednak mocny wróg)... ale żeby uzyskać taki efekt to trzeba dobrze grzać po garach... w sumie do tego jest ferrari, ale naprawdę nie po naszych drogach...nie po Puławskiej!! [*]" ~Małła

"Różne wypadki widziałem, ale jak przejeżdżałem obok wraku spalonego ferrari, to nie był samochód tylko kawałek stali. Panowie wolniej trochę..." ~sosen

"Widziałem ten wypadek. Kierowca ruszył spod świateł tak, że się zatrzęsła ziemia. Myślę, że do wiaduktu spokojnie jechał 200 km/h." ~rys

"Bardzo łatwo tam stracić kontrolę, strasznie tam nierówno i ciągle podbija (w tym przynajmniej raz na łuku). Proponuję żeby ktoś się tym zainteresował. To nie pierwszy krzyż w tym miejscu. Niestety długa prosta zachęca do rozpędzania się".

28 lutego 2008   Komentarze (1)
kozakgirl
11 marca 2008 o 20:30
Może mój komentarz będzie trochę nie na miejscu, no ale cóż... Tyle ludzi ginie codziennie na drogach i to nie z własnej winy i nikt na to nawet nie zwraca uwagi... A oni? Wiadomo, przykro, że coś takiego się stało, ale jak można w ogóle winić nierówności na drodze? Przecież ograniczenie prędkosci jest nie bez powodu.

Dodaj komentarz

Fradi-polonia | Blogi